Pierwotnie na ten dzień była
zaplanowana bardzo długa trasa, jednak prognozy wskazywały na bardzo dynamiczną
pogodę i z obawy o to, że spotka nas na szlaku burza, skróciliśmy szlak. Z
pensjonatu wyszliśmy już o godz. 6-tej.
Żółty szlak, którym udaliśmy się
na Kyżki początkowo wiódł wygodnym chodnikiem lub gruntową drogą jezdną przez Zieloną
Dolinę. Po drodze jednak mieliśmy przeszkodę w postaci zostawionych przez
drwali bali drewna, które można było pokonać albo górą, podchodząc stromym
szlakiem, albo korzystając z bali, które wystawały z Zielonego Potoku. Także na
tym skończyły się uciechy wygodnego szlaku. Jak wiadomo, ja wody za bardzo nie
lubię i mimo, że po tych balach zostawionych na potoku można było w miarę
sprawnie się przedostać, to mój strach, że po prostu wpadnę do niego cała,
spowodował, że podchodziłam jednak ostro do góry stokiem, by potem za chwilę
ostro wchodzić dół. Trzeba wiedzieć, że
stoki górskie Wielkiej Fatry są strome już od podnóża, to nie jest łagodne
podejście, na moje oko nachylenie może wynosić nawet 45 stopni. Po tym nie do
końca chcianym trawersie nie dość, że byłam brudna, to jeszcze totalnie
zmęczona.
Po ok. godzinie wędrowania
spokojnym szlakiem, trasa zaczęła się mocno wznosić do góry i tak wyglądała aż
do szczytu Kyżek (1340m), które bardziej przypominają halę niż wierzchołek
góry.
Pora była dosyć wczesna, dlatego niebieskim szlakiem udaliśmy się do
Chaty pod Boryszowem, skąd chętni mogli udać się na szczyt Boryszowa (1519m), z
którego roztaczają się wspaniałe widoki, głównie z tego powodu, że znajduje się
on o 200-400m wyżej od wierzchołków Skalistej Fatry, a dolina leży 800-900m
niżej. Z Boryszowa można zejść tylko tą samą drogą do Chaty pod Boryszowem.
Ja
na Boryszow nie wybrałam się, bo i tak dzisiejsze wyjście na tak długi szlak
było dla mnie cudem samozaparcia. Miałam okropne zakwasy, w ogóle każdy kolejny
dzień wydawał mi się niemożliwością. W związku z tym, że razem z koleżanką Anią
raczej zamykałyśmy peleton grupy, trochę przed resztą grupy wcześniej udałyśmy
się zielonym szlakiem na Płoską. Podejście znów było ostre, parokrotnie
oszukujące, że już widać szczyt, a jednak to był tylko przedwierzchołek. Po drodze
minęłyśmy tablice upamiętniające śmierć młodych turystów/ narciarzy. Szczyt
Płoskiej (1532m) jest bardzo wypłaszczony i od tego pochodzi jej nazwa. Płoska
znajduje się w samym sercu Wielkiej Fatry, jednak widoki z niej są dosyć
ograniczone przez jej płaski szczyt. By obejrzeć panoramę trzeba podchodzić
bliżej stoku. Na szczycie znajduje się też grób partyzanta, który zginął w 1944
r. podczas walk z wojskami niemieckimi.
Z Płoskiej zeszliśmy żółtym
szlakiem do Wyżnej Rewuczy. Szlak ten jest bardzo widokowy, prawie do samego
końca wiedzie halami, z których można podziwiać okoliczne szczyty pokryte
mieszanymi lasami, dzięki czemu góry mają barwy jasnej, soczystej o tej porze,
zieleni lasów liściastych i ciemnej zieleni świerków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz