czwartek, 2 maja 2013

Starcie z Wielką Fatrą - dzień drugi.

Pierwotnie na ten dzień była zaplanowana bardzo długa trasa, jednak prognozy wskazywały na bardzo dynamiczną pogodę i z obawy o to, że spotka nas na szlaku burza, skróciliśmy szlak. Z pensjonatu wyszliśmy już o godz. 6-tej.
Żółty szlak, którym udaliśmy się na Kyżki początkowo wiódł wygodnym chodnikiem lub gruntową drogą jezdną przez Zieloną Dolinę. Po drodze jednak mieliśmy przeszkodę w postaci zostawionych przez drwali bali drewna, które można było pokonać albo górą, podchodząc stromym szlakiem, albo korzystając z bali, które wystawały z Zielonego Potoku. Także na tym skończyły się uciechy wygodnego szlaku. Jak wiadomo, ja wody za bardzo nie lubię i mimo, że po tych balach zostawionych na potoku można było w miarę sprawnie się przedostać, to mój strach, że po prostu wpadnę do niego cała, spowodował, że podchodziłam jednak ostro do góry stokiem, by potem za chwilę ostro wchodzić  dół. Trzeba wiedzieć, że stoki górskie Wielkiej Fatry są strome już od podnóża, to nie jest łagodne podejście, na moje oko nachylenie może wynosić nawet 45 stopni. Po tym nie do końca chcianym trawersie nie dość, że byłam brudna, to jeszcze totalnie zmęczona.
Po ok. godzinie wędrowania spokojnym szlakiem, trasa zaczęła się mocno wznosić do góry i tak wyglądała aż do szczytu Kyżek (1340m), które bardziej przypominają halę niż wierzchołek góry. 

Pora była dosyć wczesna, dlatego niebieskim szlakiem udaliśmy się do Chaty pod Boryszowem, skąd chętni mogli udać się na szczyt Boryszowa (1519m), z którego roztaczają się wspaniałe widoki, głównie z tego powodu, że znajduje się on o 200-400m wyżej od wierzchołków Skalistej Fatry, a dolina leży 800-900m niżej. Z Boryszowa można zejść tylko tą samą drogą do Chaty pod Boryszowem. 

Ja na Boryszow nie wybrałam się, bo i tak dzisiejsze wyjście na tak długi szlak było dla mnie cudem samozaparcia. Miałam okropne zakwasy, w ogóle każdy kolejny dzień wydawał mi się niemożliwością. W związku z tym, że razem z koleżanką Anią raczej zamykałyśmy peleton grupy, trochę przed resztą grupy wcześniej udałyśmy się zielonym szlakiem na Płoską. Podejście znów było ostre, parokrotnie oszukujące, że już widać szczyt, a jednak to był tylko przedwierzchołek. Po drodze minęłyśmy tablice upamiętniające śmierć młodych turystów/ narciarzy. Szczyt Płoskiej (1532m) jest bardzo wypłaszczony i od tego pochodzi jej nazwa. Płoska znajduje się w samym sercu Wielkiej Fatry, jednak widoki z niej są dosyć ograniczone przez jej płaski szczyt. By obejrzeć panoramę trzeba podchodzić bliżej stoku. Na szczycie znajduje się też grób partyzanta, który zginął w 1944 r. podczas walk z wojskami niemieckimi.




Z Płoskiej zeszliśmy żółtym szlakiem do Wyżnej Rewuczy. Szlak ten jest bardzo widokowy, prawie do samego końca wiedzie halami, z których można podziwiać okoliczne szczyty pokryte mieszanymi lasami, dzięki czemu góry mają barwy jasnej, soczystej o tej porze, zieleni lasów liściastych i ciemnej zieleni świerków. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz