Tego dnia potrzebowaliśmy
odpoczynku. Prognozy były nie najlepsze, poza tym na 4. dzień zaplanowano
ambitną trasę, dlatego warto było zregenerować siły. Z samego rana czekała
niespodzianka na tych, którzy nie wylegiwali się w łóżku. Po nocnych i
porannych burzach w Liptowskiej Osadzie pokazała się cudna tęcza.
Samochodami pojechaliśmy do wsi
Wilkoliniec, która jest żywym skansenem. Wieś istniała już w XIV w., do dziś
mieszka tam kilkadziesiąt osób. W Wilkolińcu znajdują się piękne, kolorowe,
drewniane chaty, z tradycyjnym wystrojem. W 1993 r. została wpisana do UNESCO
jako pomnik ludowej architektury.
Ciekawostką na Słowacji były dla
mnie choinki ustawione na wysokim maszcie, udekorowane jak na święta. Co one
miały oznaczać? Okazało się, że tzw. wiechy ustawiane są po to, by młodzieniec
wiedział, że w tym domu jest panna na wydaniu :)
W sklepiku, który tam był zaopatrzyłam się w
mapy Wielkiej i Małej Fatry w całkiem przystępnej cenie. Jakoś tak uznałam, że może tu jeszcze wrócę? ;)
Z Wilkolińca (720m) udaliśmy się
na krótki spacer żółtym szlakiem do Przełęczy pod Sydorowem a stamtąd czerwonym
na górę Sydorowo (1099m). Nam trochę czasu zajęło odnalezienie trasy.
Szlak
jest od tej pory dosyć uciążliwy, bo wiedzie ostro do góry po śliskich
korzeniach drzew. Jednak wart jest półgodzinnej wędrówki, gdyż widoki z
Sydorowa są tego bardzo ciekawe. Można obejrzeć Wilkoliniec, który leży prawie
400m niżej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz