niedziela, 5 maja 2013

Na pożegnanie - Zwoleń

Tego dnia większość z nas szykowała się do drogi powrotnej. Część miała jednak czas wejść jeszcze na pobliską górę, którą jest Zwoleń. Szlak koloru żółtego rozpoczynał się nieopodal naszej kwatery i wiódł częściowo trasą narciarską. Jak na wszystkie góry Wielkiej Fatry, podejście było dosyć ostre. 
Wejście na Mały Zwoleń (1372m) zajęło nam mniej-więcej 2h. ja dałam się trochę oszukać samej sobie, bo nie zerknęłam na szlakowskaz i byłam przekonana, że oto już zdobyliśmy Zwoleń. Zjadłam wszystkie kanapki i zadowolona delektowałam widokami, chociaż byłam trochę zdziwiona, że na szczycie jest jeszcze parę drzew. Z przewodnika to nie wynikało. Nagle jednak moi towarzysze podnieśli się i zaczęli szykować do dalszej drogi. To było ciężkie przebudzenie ze snu i złudzeń… Stąd wędrówka przybiera już spacerowy charakter, do pokonania pozostało niewiele metrów przewyższenia. Może dlatego tak się pomyliłam, bo widoczny już Zwoleń wcale nie wydawał się wyższy.



Zwoleń (1403m) jest szczytem o podobnym charakterze jak Ploska, Kriżna, czy też Ostredok – jest płaską halą, ale ma strome stoki. Na Zwoleń łatwo się dostać z Donowałów, mianowicie na pobliski szczyt wiedzie wyciąg, z którego często korzystają paralotniarze. Ze Zwolenia roztacza się wspaniały widok na Kriżną, Ostredok, Ploską oraz Rakitow, który przez całą drogę robi ogromne wrażenie, wypiętrza się wysoko w górę i wyróżnia względem innych szczytów. 



W drodze powrotnej złapał nas deszcz, na szczęście nie zmienił się w burzę i nie trwał bardzo długo. Za chwilę wyszło słońce, które szybko nas wysuszyło. Zejście ze Zwolenia było dosyć szybkie i można je było pokonać w niecałe 2h. Moim zdaniem góra ta jest fantastycznym prologiem do zwiedzania Wielkiej Fatry, ponieważ nie jest jeszcze bardzo trudna a daje możliwość obejrzenia tego pasma w całej swojej krasie. Ja niestety wcześniej Wielkiej Fatry nie znałam, dlatego nie wiedziałam czego się spodziewać. Przez cały wyjazd Rakitov wydawał mi się szczytem byle jakim, dopiero ze Zwolenia dostrzegłam jaki jest piękny. Wielkiej Fatry nie da się obserwować z bliska, trzeba się udać dalej, wszystko przez te strome stoki.

W drodze powrotnej mogłam jeszcze cieszyć się gościną Iwonki. Odwiedziła nas jeszcze Halinka, przyniosła pyszne nowotarskie lody. Z Iwonką powróciłyśmy do rozmów na temat Inków na Podhalu. Pożyczyła mi książkę o tej historii „Przeklęte łzy słońca” Aleksandra Rowińskiego. Ciekawa odskocznia od górskiej literatury, a jednak trochę tych gór dotyczy, bo Niedzicy i innych okolic Podhala. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz