środa, 28 marca 2012

Kryzysowy dzień w Dolinie Kościeliskiej

To był nasz kryzysowy dzień. Miałyśmy nadzieję, że pogoda będzie lepsza niż zapowiadana i udamy się na Grzesia i Rakoń, ale jednak było byle jak i stwierdziłyśmy, że wystarczy nam Dol. Kościeliska. W sumie to dobrze zrobiłyśmy, bo i tak ledwo człapałyśmy, to gdzie z taką energią na Grzesia i Rakoń a najgorzej to na Dol. Chochołowską ;) W Dolinie Kościeliskiej czekała nas niespodzianka, bo droga była cała oblodzona. Z początku próbowałyśmy to przejść jak zwykłe cepry bez raków, ale nie dało się i w końcu je założyłyśmy. Trochę żałowałyśmy, że na takie trasy nie mamy raczej raczków, bo w rakach wyglądałyśmy komicznie. Spojrzenia niektórych turystów były bezcenne, patrzyli na nas jak na kosmitki, no ale też trochę zazdrościli, że sobie tak „na luzaka” chodzimy po lodzie. 
W schronisku zastanawiałyśmy się, czy wybrać się nad Staw Smreczyński, ale przejmujące zimno zniechęciło nas skutecznie i powoli udałyśmy się z powrotem do Kir. Tym razem raki założyłam tylko ja (nie chciało mi się męczyć a poza tym jednak została mi lekka trauma przed upadkami), więc turyści już w ogóle robili oczy w 5 złotych. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz