Tym razem celem mojej wycieczki był
Słowacki Raj. Miejsce takie raczej nie dla mnie, bo ani nie przepadam mocno za
wodą (wręcz się jej boję), ani nie uwielbiam sztucznych ułatwień na szlaku –
drabinki i łańcuchy raczej budzą mój niepokój, a nie ulgę, że jest coś, co
pomaga przejść szlak. Był to wyjazd grupowy, także mogłam liczyć na wsparcie w
wyborze szlaków.
Pierwszego dnia, ok. godz. 9:30
wyruszyliśmy w niezbyt dużym składzie do Doliny Velky Sokol. Początkowo szlak
biegł zwyczajną ścieżką wzdłuż potoku. Po ok. 40 minutach wkroczyliśmy w środek
wysokiego wąwozu a nasz szlak wciąż kluczył raz jedną, raz drugą stroną potoku.
Przejście najczęściej odbywało się na zasadzie susów po kamieniach, ale czasami
„pomagały nam” konary drzew (często bardzo śliskie).
Po drodze minęliśmy urocze miejsce, gdzie
ze zbocza spływało kilkadziesiąt strumieni wody, jednak łączyły się one dopiero
na dole, dlatego wyglądało to jakby stok był zbudowany z zielonych tarasów.
Im dalej szliśmy w głąb doliny, tym okazalej prezentowały się skały. Z czasem pojawiły się też pierwsze zbudowane ułatwienia – drewniane i stalowe drabinki, konary drzew z wydrążonymi stopniami – wszystkie pod różnymi kątami nachylenia, a te drewniane stanowiły największe wyzwanie, bo nigdy nie było wiadomo czy nastąpi poślizgnięcie czy nie, ale chyba nie było osoby, która nie przemoczyłaby butów (najczęściej nabierając wody górą). Stan wody był dosyć wysoki, dlatego trasa okazała się dość wymagająca. Niestety bardzo często musiałam iść właściwie na czworaka, dlatego z obawy o aparat, schowałam go do plecaka i przez to zdjęć nie mam zbyt wiele… Przejście jej wraz z popasami zajęło nam ok. 7,5h a trasa biegła tak: Pila – Sokol – Velky Sokol – Glacka cesta – Glac Mala Polana – Pila.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz