Wyjście na Giewont bez
uprzedniego treningu spowodowało, że przez kilka następnych dni nie byłam w
stanie wyjść w góry. Miałam straszne zakwasy i ledwo się ruszałam. Pogoda też
była dość nieprzewidywalna, codziennie zapowiadano burze z piorunami a tych
bardzo się bałam. Myślę, że na niekorzyść działał też fakt, iż wydawało się, że
jeśli wyjazd jest 2-tygodniowy, to tego czasu jest nie wiadomo jak wiele i tak
naprawdę nie starałam się, by z każdego dnia wycisnąć wszystko, no bo przecież
jeszcze tyle dni do wyjazdu. Tym sposobem kilka dni spędziłam na lenistwie –
opalając się na stokach Gubałówki, w międzyczasie na szczęście poszliśmy do
Doliny Kościeliskiej.
Przez kilka dni pod rząd wieczorem odbywały się konkursy
na Wielkiej Krokwi. Mogłam zobaczyć jak latają skoczkowie, wrażenie robi jacy
oni malutcy i fruwają jak ptaki. To był czas, kiedy skakał jeszcze Adam Małysz.
Po zakończonym skoku publiczność wołała do niego a on machał do niej i
wyglądało to tak, jakby był tym wszystkim skrępowany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz