środa, 2 sierpnia 2006

Kasprowy Wierch

Kolejnego dnia postanowiliśmy wybrać się na Kasprowy Wierch. Tutaj znów powtórzyła się sytuacja z przypadkowym wyborem szlaku, bowiem skręciliśmy od razu w momencie, gdy na tabliczkach pokazał się napis „Kasprowy Wierch” i tym sposobem udaliśmy się na tę górę przez Myślenickie Turnie. Nie było czego żałować, mogliśmy poobserwować, jeszcze starą, kolejkę.









Widoki z tej trasy są bardzo malownicze, aczkolwiek Kasprowy Wierch parę razy nas oszukał, bo wydawało się, że „już za zakrętem”… a tu jeszcze kilka podejść. Ale tak to chyba w górach jest, teraz już tak łatwo nie dam się oszukać.
Kiedy dotarliśmy na Kasprowy Wierch, usiedliśmy w budynku górnej stacji kolejki, by wybrać trasę powrotną. Wtedy jeszcze były tam ławki i mapy, przypominało to trochę schronisko.
Drogę powrotną wybraliśmy naturalnie przez Halę Gąsienicową. Pogoda nie rozpieszczała, bo padał deszcz, ale Stawy Gąsienicowe zachwyciły każdego z nas.
Kolejny dylemat dopadł nas na Karczmisku, gdzie musieliśmy zdecydować czy wracamy przed Jaworzynkę, czy Skupinów Upłazem. Wybraliśmy to drugie, czyli popularnie nazywany Boczań, gdyż nie chcieliśmy pożegnać się z tymi pięknymi widokami.

Po takiej wycieczce zasłużyliśmy na wspaniałą nagrodę, a był to deser w cukierni Samanta. Jest to jedno z moich ulubionych miejsc w Zakopanem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz