Niestety po wczorajszej wędrówce,
moje buty spowodowały mnóstwo otarć na piętach i nie mogłam sobie pozwolić na
zbyt ambitne eskapady. Pogoda jednak nadal miała być przepiękna i marzyły mi
się cudowne widoki, dlatego postanowiłam wjechać kolejką na Kasprowy Wierch.
Z Kasprowego Wierchu udałam się
na Beskid. Wiele osób udawało się na Świnicę. Było bardzo wcześnie, więc z
powodzeniem też bym zdążyła tam pójść, jednak nie pozwalały mi na to moje stopy
oraz strach jakiego najadłam się na Zawracie. Jestem osobą, która musi sobie
dawkować takie przeżycia, kiedy już się oswoję z wysokością, to wtedy mogę
próbować. Na Beskidzie oprócz podążających na Świnicę, byli też i tacy, którzy
wracali z powrotem na Kasprowy Wierch bądź udawali się pieszo na dół. Wiedza
turystów na temat otaczających nas gór była zatrważająca, dlatego wyprowadzałam
ich z błędu i wtedy zaczęła się seria pytań, a co widać tu, a co tam. Zawsze
sprawia mi przyjemność opowiadanie o okolicznych szczytach, a gdy z kimś
wędruję, to nierzadko opowiadam też historie związane z danym miejscem.
Z Beskidu przez przełęcz Liliowe
udałam się do Zielonych Stawów Gąsienicowych, po kolei mija się: Troiśniak,
Litworowy Staw Zachodni, Zielony Staw, Kurtkowiec, Czerwone Stawki i Długi
Staw. Następnie można udać się na przełęcz Karb albo powrócić tą samą drogą do
Hali Gąsienicowej i dalej do Kuźnic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz