Okazało się, że w Zakopanem są też nasi znajomi – Aneta i
Marcin. Postanowiliśmy razem wybrać się do Doliny Kościeliskiej. Umówiliśmy się
na przystanku dla busów. Ja jako „znawczyni” zatrzymałam kierowcę i ochoczo
wsiedliśmy do busa. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy okazało się, że
Kościelisko to nie to samo, co Dolina Kościeliska. Wtedy też nauczyłam się, że,
żeby dostać się do Doliny Kościeliskiej, trzeba jechać do miejscowości Kiry.
Tym sposobem niespodziewanie wydłużyliśmy sobie wycieczkę, ale nie było czego
żałować, ponieważ mogliśmy dzięki temu obejrzeć wspaniałą panoramę Tatr
Zachodnich.
Po przejściu Doliny Kościeliskiej i odpoczynku przy
schronisku Ornak, postanowiliśmy wybrać się do Stawu Smreczyńskiego.
Wycieczka do Stawu Smreczyńskiego bardzo nas zaskoczyła,
mianowicie głazy i ich wielkość. Okazało się, że moje spodnie tego nie
wytrzymały i porwały się w kroku. Całe szczęście miałam w plecaku jakieś
agrafki, ale cała droga powrotna była "w strachu" czy szew nie
pójdzie dalej oraz, czy agrafki się nie porozpinają.