Z Anią wybrałyśmy się do
Szczawnicy, by w Bacówce pod Bereśnikiem wziąć udział w zjeździe klubu
górskiego Góry-Szlaki. Do Szczawnicy przyjechałyśmy ok. godziny 14:40. Nie
miałyśmy pewności czy dotarcie do Bacówki będzie proste, zwłaszcza z ciężkimi
plecakami, obawiałyśmy się, że będziemy błądzić i nie zdążymy tam dotrzeć przed
zmrokiem. Nic bardziej mylnego :) Rozpoznanie Placu Dietla nie stanowiło
żadnego problemu, potem oznakowanie do schroniska było bardzo dokładne.
Podejście do samego źródełka, jeszcze wśród zabudowań, oraz do
charakterystycznych skałek do tej pory wspominamy z Anią jako najbardziej
mozolne, potem już idzie jak z płatka. Pod sam koniec szlaku przybiegł do nas
pies, byłam pewna, że to ten, o którym się dowiedziałam, że to stróż
schroniskowy, ale nie, bo do Bacówki jeszcze 10 minut. Do schroniska dotarłyśmy
po godzinie wędrówki.
Jacek, który gospodarzył tego
dnia w Bacówce, zaprowadził nas do naszego Pokoju Klubowego nr 8. Przywitał nas
w nim niezły chłód, ale Jacek obiecał, że za godzinę na pewno będzie cieplej,
po czym wręczył nam po dwie kołdry (później to już mnie wcale nie dziwiło). Po
rozpakowaniu plecaków wróciłyśmy na dół na kolację (muszę podkreślić, że
jedzenie w tym schronisku było przepyszne, a porcje ogromne – byłam w szoku po
zeszłotygodniowym pobycie w Markowych Szczawinach).
Dopiero ok. 16:40 zaczęło się
ściemniać i pokazał się widok na pięknie oświetlony stok Palenicy. W recepcji
otrzymaliśmy panoramę gór, które widać z okien Bacówki, staraliśmy się
rozpoznać gdzie znajduje się jaka góra. Wieczór spędziliśmy w bardzo miłym
towarzystwie. Jacek przygrywał nam na gitarze i śpiewał piękne górskie
piosenki.